opieczona bułka z pestkami dyni posmarowana oliwą
ze szpinakiem i serem
Tak często robię dwunastki, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa, kiedy na rozpisce widzę "12km". Naprawdę. Ten dystans przewija się już bardzo bardzo długo. W wakacje praktycznie cały czas biegałam po dwanaście, bo tak leciała moja ulubiona trasa. Teraz, bo TAKI PLAN i koniec. Dlatego we wtorek była dyszka. Dyszka w zakładanym tempie. Chociaż na początku "cholera, znowu szybko, ja nie chcę, zostawię zegarek, potruchtam sobie tak po prostu...". Zegarek wzięłam, dyszkę śmignęłam ładnie. Od razu mi się lepiej z nawrotem biegło jak wiedziałam, że mam dziesięć a nie dwanaście (zrezygnowałam z niej w trakcie biegu). Mimo, że pod wiatr z powrotem. I ostatni kilometr taaakii szybki, cudowny, na lekkich nogach, bez spiny. No brawo Sylwia, brawo, Ty to jednak potrafisz ;)
Wow! Ja to zdyszana po 5km jestem :P
OdpowiedzUsuńBRAWO, BRAWO!! :))
OdpowiedzUsuńoch, mam nadzieję że jutro kolano nie odmówi mi posłuszeństwa i i ja poczuję wiatr we włosach ;)
oczywiście, że potrafisz! :)
OdpowiedzUsuńszpinak i ser razem bardzo lubię :D
Już wiem, na co mam ochotę. na szpinak! :) A pogoda ładna się robi, to i ja mogę startować do biegania, bo wcześniej gardło odmawia posłuszeństwa :)
OdpowiedzUsuńa jakby inaczej! jak się chcę to można, brawo! :)
OdpowiedzUsuńBardzo smaczniee :) !
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że najlepszy trening to kombinacja przyjemności z wyzwaniem. Czy to siłownia, bieg, czy interwały w domu, zawsze muszę odczuć, że pokonuję kres wytrzymałości, a jednocześnie układam trening tak, aby nie był on psychiczną udręką.
OdpowiedzUsuńSzpinak z serem wszędzie doskonale się sprawdza. :)
12? OMG umarłabym...
OdpowiedzUsuńJa biegałam po 7, ale więcej nie dałabym chyba rady ;D
OdpowiedzUsuń