Domowy maminy chleb pszenno - żytni (z ziarnami słonecznika, pestkami dyni i siemieniem lnianym) z masłem, sałatą, frittatą (z szynką i zieloną cebulką) i pomidorkami koktajlowymi; kawa z dużą ilością mleka (dolane potem)
Homemade bread wheat - rye (with sunflower seeds, pumpkin seeds and flexseed) with butter, lettuce, frittata (with ham and green onion) and cherry tomatoes; coffee with a lot of milk.
Układam plan treningowy na przyszły rok, ale nie wiem co z tego wyjdzie. Gdyby tak udało mi się przebiec maraton... Marzenie. Wiem jednak, że mogę to zrobić. Czuję się na tyle silna, żeby spróbować. Zobaczymy, nie będe sobie nic narzucać, nie biegam przecież po coś, tylko dla własnej satysfakcji. Niemniej, fajnie byłoby wystartować w takich zawodach.
Jeśli uda mi się przebiec w tym miesiącu jeszcze 10 km, to będzie łącznie 200 km w grudniu. Jestem z siebie już niesamowicie dumna, bo myślałam, że pod koniec listopada/ na początku grudnia zamknę sezon biegowy i buty wyciągnę dopiero po roztopieniu śniegu. Dobrze, że zdecydowałam się pobiec pierwszy raz w minusowej temperaturze, pierwszy raz (w tym roku) w aurze otaczającego śniegu. Dobrze, bo wiem, jak bardzo bym za tym tęskniła. I tak tęsknię za słońcem, wieczornymi biegami przy zachodzącym słońcu, gdzie ziemia ma możliwość odpocząć po upalnym dniu. Za biegami przy wschodzącym słońcu, chłodzeniem stóp w mokrej rosie, malinami i truskawkami zjadanymi prosto z krzaka, za wakacjami... Tak wiem, psuję aurę zbliżających się Świąt, ale przytłacza mnie niebo pozbawione słońca, zdjęcia, które trzeba poprawiać, żeby wyglądały na chociaż trochę jaśniejsze.
200km w miesiąc? wow - tylko na tyle mnie teraz stać:D
OdpowiedzUsuńmaminy chleb musi być pyszny! żałuję, że moja nie piecze:( a fritatty na kanapce jeszcze nigdy nie próbowałam, ale wygląda tak, że chyba muszę wypróbować:)
No, no dużo zrobiłaś tych kilometrów, super, że jesteś taka zdeterminowana i dążysz do swoich celów :) Ja w sumie trochę tęsknie za latem, więc tylko mi umiliłaś ten widok swoimi słowami :))
OdpowiedzUsuńSuper śniadanko, faktycznie mama się spisała :)
Świetnie wygląda ta frittata na kanapce :)
OdpowiedzUsuńujęło mnie samo zdjęcie :) mniam!
OdpowiedzUsuńzazdroszczę takiego domowego chlebka *.*
200 km!?. Wow.
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiam ile by było kilometrowo, na moim stepperze, a pewnie więcej niż 200 xP
A poza tym- zespułam go! muszę lecieć chyba po nowy, bo nie wytrzymam, już drugi. Mama mówi,że chyba za ciężka jestem^^.
Domowy chlebek to jest to! Śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńI gratuluję wyniku, 200 km, szacun! :)
podziwiam za 200km;)
OdpowiedzUsuńa można przepis na frittatę?;*
Oczywiście :)
Usuń2 jajka
szczypta soli
opcjonalnie: zielona cebulka, szynka drobno pokrojona, starty żółty ser.
+ chleb, sałata, pomidorki cherry, dodatkowy szczypiorek
Jajka rozmącić, dodać sól (można dorzucić część dodatków). Na patelni rozgrzać odrobinę oleju, wylać masę jajeczną, tak aby pokryła dno patelni, na wierchu porozkładać dodatki. Smażyć na niewielkim ogniu, aż jajko się zetnie. Dobrze jest podczas smażenia lekko przechylać patelnię, podważać brzegi frittaty, aby nieścięta masa wpływała pod spód i miała szansę się usmażyć. Po uzyskaniu odpowiedniego stopnia dosmażenia, złożyć frittatę na 3 części (jak naleśnik), przekroić na pół i ułożyć na pieczywie.
domowy chlebuś , to musi byc pyszne !
OdpowiedzUsuńMmmm frittata na kanapce *.* Domowy chlebek, nic więcej nie potrzeba :)
OdpowiedzUsuńNo no ambitny plan, ale myślę, że dasz radę ;) Na pewno! :)
Gratulację wszystkich przebytych km! ;*
OdpowiedzUsuńrozumiem Cię, orzechy to moja okrutna słabość :D
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci i wierzę, że z Twoim samozaparciem przebiegniesz jeszcze więcej niż 200 w grudniu ^^
a kanapki wyglądają obłędnie, podoba mi się kolorystyka
tak wymownie o tym wszystkim napisałaś, że aż sama zatęskniłam do tych wakacyjnych chwil. :)
OdpowiedzUsuńWygląda mega smacznie :)
OdpowiedzUsuńGratuluje, tylu przebytych kilometrów :)