kokosowe owsiane "ptasie mleczko" z ricotty z malinami i syropem klonowym
Nie było tak, jak chciałam, żeby było. Tak naprawdę to było gorzej niż źle, ale sama sobie jestem winna. Dlatego boli ambicja jeszcze bardziej. Pierwszy raz w życiu przeszłam na zawodach do marszu, pierwszy raz w życiu nie miałam siły biec od samego początku. Pierwszy raz w życiu przeszło mi przez głowę, żeby zejść z trasy (armagedon jakiś). Dlatego WYŚPIJCIE SIĘ PRZED ZAWODAMI. Serio. Nic Was nie uratuje, mordercze treningi przez dwa miesiące, zakresy, wybiegania. NIC. Trzeba się wyspać, minimum 7 godzin porządnego, nieprzerwanego snu. Teraz to ja sobie mogę pogadać. Bardzo bardzo bardzo duże nadzieje pokładałam w tym biegu. Życiówka, otworzenie drogi na szybsze, wydajniejsze bieganie. I wiecie co jest najgorsze? Że ja to wszystko miałam w ręku i wypuściłam, bo się nie wyspałam. Pozwoliłam, żeby przeciekło mi przez palce i jeszcze na to patrzyłam. Jak to mówią - nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Wiem jednak, że ten nieszczęsny, najgorszy w moim życiu bieg, zostanie ze mną na długo. Podobno nic tak nie motywuje jak porażka. Oby.
1:54:08. Niestety taki czas. Grudziądz musi być lepszy. Nie po to tyle trenuję. I obiecuję się wyspać. Zawsze przed biegiem.
Ale pysznie wygląda!;)
OdpowiedzUsuńMożna poprosić o przepis?
OdpowiedzUsuńpewnie :)
Usuńpół szkl płatków owsianych
1 łyżka wiórków kokosowych
1/2 szkl mleczka kokosowego
1/2 szkl mleka roslinnego lub krowiego
ok 150 g ricotty
2 łyżeczki agaru
jajko
na obu mlekach ugotowac płatki i wiórki kokosowe. dodać agar, żółtko i odstawić do wystudzenia. następnie wmieszać ricottę. białko jajka ubić na sztywno i delikatnie
połączyć z masą. z racji tego, że objętościowo jest jej sporo przekładać do dużego/wysokiego naczynia. przykryci wstawic na całą noc do lodówki. ja wieczorem przelożyłam mrożonymi malinami, fajnie rozmarzły ;)
Dziękuję za przepis, niebawem wypróbuję :)
UsuńPorażki mają dodawać skrzydeł, nie ucinać. Myślę, że jesteś zbyt uparta i ambitna żeby się poddać :) Przeczuwałam, że coś poszło nie tak, bo wyczekiwałam jakiegoś wpisu na ten temat, a dodałaś go dopiero teraz. No nic. Trzeba wyciągnąć wnioski i ruszyć dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szklanka pełna dobroci! ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że sen jest bardzo ważny! Bez niego ani rusz! Gratuluję wzięcia udziału w maratonie. U mnie bieganie jest raczej rekreacyjne ;)
Sen jest bardzo ważny, a według mnie czas miałaś ok ;)
OdpowiedzUsuńPrzeszłości nie zmienisz, ale możesz wyciągnąć z niej wnioski, które pomogą Ci nie popełniać tych samych błędów ;) To teraz zasuwaj spać! ;D
OdpowiedzUsuńTa szklanica wygląda bosko :) Banany - mistrzowie drugiego planu ;]
Cóż , jak to mówią człowiek uczy się na błędach... ja dopiero niedawno zaczęłam przygodę z bieganiem , więc o półmaratonach mogę jedynie pomarzyć , na razie sukcesem jest dla mnie przebiegnięcie 40 minut bez przerwy , ale od czegoś trzeba zacząć :D Ważne , że daje mi to radość. A zdjęcia wyglądają prze- pysz- nie ! :)
OdpowiedzUsuńNiech ta porażka będzie tylko motywacją i siłą do nowego działania :)
OdpowiedzUsuńto ptasie mleczko jest niebiańskie i z pewnością często będzie gościć w cieplejsze poranki :)
OdpowiedzUsuńto co było tego już nie będzie, a następnym razem na pewno już pójdzie o wiele lepiej. o niczym nie zapomnisz czyt. o spaniu ;) i poza tym na pewno masz motywację, także do boju :)
Czas chyba jest całkiem niezły, co ?;) Choć domyślam się, że przy Twoich możliwościach spodziewałaś się lepszego. Ale tak jak piszesz, wiesz gdzie popełniłaś błąd więcej takowy się nie zdarzy. Jednak sen najlepszy na wszystko. Tak czy inaczej serdecznie CI gratuluję! Choćby tego, że pomimo takich myśli dotarłaś do mety, bo nie sztuką jest lekko przebiec całą trasę, sztuką dopiero jest dotrzeć do mety, gdy już od pierwszych kilometrów ciało i rozum podpowiadają, że nie dasz rady. Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuń:*
UsuńTylko ten, kto nic nie robi, nie przeżywa porażek. Jakoś tak.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie zmienia faktu, że tutaj większość osób Cię podziwia, bo na codzień dokonujesz małych-wielkich rzeczy. Wiesz, na przykład ja i moje niedzielne 6 km chowamy się ze wstydu.
Sen uważam za najwspanialszą czynność zaraz po jedzeniu (a może nawet przed?). Niemniej bez snu nie ma życia i już.
Co ja tu czytam? Że Sylwia, chodzący optymizm i radość sie lekko podlamuje? Nie, ja znam inną Sylwię! :)
OdpowiedzUsuńjak to cudownie wygląda! *-*
OdpowiedzUsuńI tak dobrze Ci poszło! :*
OdpowiedzUsuńJa o biciu życiówek pomyślę za... jakieś 4 miesiące, jak wrócę do formy. A w niedzielę nieplanowany Półmaraton Rzeszowski jak zrobię w 2:30 to będzie cud, ostatnio 20. km bieganie było we wrześniu itp. itd. :P
Ale to super wygląda mega letnio <3
OdpowiedzUsuń21 km to dla mnie jak na razie abstrakcja, szczerze podziwiam. Każda porażka sprawia, że podnosimy się silniejsi. Z resztą, na moje oko czas jest wspaniały!
OdpowiedzUsuńA śniadanie jest niesamowicie delikatne, jak chmurka
dziewczyno, większość osób w ogóle nie dałaby rady tego przebiec! ja na pewno nie zeszłabym poniżej 2 godzin, także podziwiam ogromnie! Nie ma co się załamywać, raz pójdzie gorzej raz lepiej. Jeśli liczyłaś na więcej to teraz tylko wiesz czego NIE robić i jesteś mądrzejsza (;
OdpowiedzUsuńTy, urodzona optymistka, na pewno się nie poddasz! :*
Uwielbiam to ptasie mleczko! Genialnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńNie narzekaj na czas, dobrze jest. A za niewyspanie to normalnie... ajj, następnym razem minimum 7 godzin! ;)