pełnoziarniste placki z agrestem, syropem z agawy,
jogurtem greckim i masłem z orzechów laskowych
Sobota. Zakres na rozpisce. Wychodzę na balkon sprawdzić temperaturę i martwieję. Wieje. No nie! Proszę natychmiast przestać tak okrutnie wiać, bo nie wyjdę z domu! Stoję, trzęsę się (piżama party na balkonie o 8 rano) i myślę. Wymyśliłam, że zjem śniadanie, może w międzyczasie się uspokoi. No słońce może jakieś?
Nie poprawia się nic, rada nie rada, ubieram krótkie spodenki i bluzę. Stwierdzam, że w lesie, może będzie wiało mniej, także Kabacki będzie grany. W lesie faktycznie jest ciszej i całkiem znośnie. Robię 3km spokojnego truchtu, rozgrzewka i lecimy z treningiem. 1 km w 4:45min/km. Myślę sobie, że biegnę strasznie, co jest cholera... Przecież ja mogę szybciej. Cały zakres wynoszący 4 km w średnim tempie 4:36min/km. Chce mi się wyć. I nie chce mi się robić jeszcze dwóch takich samych zakresów po 4km. Wymyślam sobie nawet różne bóle (boli mnie tylko żołądek, ale 3/4 zakresów tak u mnie wygląda, więc norma). Toczę walkę ze sobą, uruchamiam na nowo zegarek i sama nie wiem, kiedy zaczynam biec. Drugie 4 km w średnim 4:26min/km. Odzyskuję wiarę we własne możliwości. Tak, Sylwia, właśnie tak masz zakres robić! Jeszcze tylko jedna czwórka i do domu! Chwila moment na uspokojenie oddechu i lecę z ostatnim zakresem. Biegnie mi się nawet fajnie, nawet lekko. Tylko nie myśl o tym, co robisz. Pomyśl o obiedzie. Albo lepiej nie, bo brak obiadu. No to o tym jak fajnie będzie jak skończysz biec pomyśl. No i koniec. Kolejne 4km na zegarku, znużone nogi lekko się chwieją. Idę chwilę. Cholera, oczywiście jestem daleko wyjścia z lasu, to marszo-biegiem roztruchtanie. Fajnie było. Lubię te endorfinki po zakresach. Naprawdę coś świetnego, polecam.
Jakie ładne Ci te placki wyszły ;)
OdpowiedzUsuńA ja wciąż podziwiam ludzi wytrwałych w bieganiu :]
Walka z samym sobą w piżamie na balkonie. Ty kontra wiatr! i pogoda...:) Zwyciężyłaś dziada!
OdpowiedzUsuńbieganie bieganiem- masło z laskowych!
OdpowiedzUsuńmoje nowe ulubione chyba
Usuńto samo pomyślałam ;)
Usuńnie wyobrażasz sobie, jak Ci tego agrestu zazdroszczę. poważnie, daj nieco choć!
OdpowiedzUsuńzaskakująca sprawa, że śniadanie nie przepędziło złej pogody i szacuneczek, że wyszłaś ale.. kurcze, nie wymagaj tyle od siebie. każdy z nas jest tylko człowiekiem, nie musimy zawsze mieć najwyższych osiągów :)
niesamowite placki, wszystko tu ze sobą gra i po raz kolejny zazdroszczę agrestu. i determinacji, ja kompletnie niebiegowa jestem
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie smak masła z orzechów laskowych i... przepadłam :D
OdpowiedzUsuńmasło z laskowych! mojego już widać dno słoiczka, chyba trzeba się znów za kręcenie zabrać.
OdpowiedzUsuńświetne śniadanie:)
OdpowiedzUsuńbardzo apetyczne placki !! agrest, jak się za nim stęskniłam :c
OdpowiedzUsuńteż dzisiaj smażyłam placki :)
To masło *.* Z plackami na pewno komponowało się obłędnie!
OdpowiedzUsuńDobre tempo, na pewno świetna sprawa, trzeba spróbować! :)
o jak dawno nie jadłam agrestu ! *.* tęsknie za tym smakiem , już niedługo ! :D
OdpowiedzUsuńpodoba mi się to w jaki sposób opisujesz twoje odczucia podczas biegu. nawet jeśli nie biegam i nie jestem do końca w klimacie to chętnie czytam to co piszesz :)
OdpowiedzUsuńmasło wygrywa w dzisiejszym śniadaniu <3
masło i mnie zachwyciło :D
OdpowiedzUsuńkurczę, mi do czasu poniżej 5min/km brakuje baaardzo dużo. jesteś wielka jak dla mnie ;)
Wczoraj 4 słoiki masła zrobiłam, ale o laskowych znów zapomniałam...
OdpowiedzUsuńKurczę one wygądają tak smakowicie <3
OdpowiedzUsuńLas Kabacki? Mieszkam dokładnie 50m od niego!
OdpowiedzUsuńPyszne śniadanko <3