poniedziałek, 7 kwietnia 2014

*388* przygotuj się do maratonu, 30km

owsianka bananowa z prażonym w soli słonecznikiem
i mleczną milką


W tamtym roku moje przygotowania były takie, że... nie było ich prawie wcale. To znaczy biegałam, oczywiście. Ale moje najdłuższe wybieganie to 24 km na miesiąc przed (bo styczniowe 28 się średnio liczy, nie?)
W tym roku jest inaczej. Jestem bardziej świadoma, wiem jaki to dystans. To będzie mój drugi maraton i zamierzam pobiec dobrze. Ba, ja zamierzam pobiec tam jak najlepiej umiem. Trenuję od stycznia bardzo mocno i chcę to wykorzystać. Wczoraj przebiegłam 30 km (czydzieści!) w 2h i 35min. Ładnie co? Wcale nie było łatwo. Jasne, biegło mi się lekko, ale biegło mi się też ciężko i sztywno. Do tego rozładowała mi się mp3 i zaliczyłam przy okazji swój pierwszy tak długi trening bez muzyki. Może dlatego tak szybko ;) Jednak jest coś fajnego, kiedy wsłuchujesz się w dźwięk nogi odbijającej się od ziemi i chcesz to słyszeć częściej, w efekcie biegniesz szybciej i z łatwością utrzymujesz tempo. Kręciłam kółka po lesie wczoraj, żeby dobić do tej 30. Na 15km zjadłam banana, zapiłam wodą. Na 25 km powtórka z rozrywki. Na 22 byłam już mega głodna i bardzo chciałam do tych moich krzaków, gdzie rzuciłam jedzenie, dobiec. Niesamowite, ile energii i jak szybko dostarcza banan. No po prostu owoc życia. Polecam wszystkim ćwiczącym ;)
Plan na 30 km był taki: pierwsze 10 km lekko, po 5:20min/km. Potem ścinam tempo i po 5:10min/km do końca. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się tego trzymała. Pierwsze 10 biegłam ładnie, luźno, tempo średnie na 10 km 5:19. No i kurde nie mogę zbić od 11. Zamiast biec szybciej, biegnę wolniej (btw. zawsze jak mam 15 km zrobić po Kabackim to 'dobijam' pętlę, którą zwykle nie biegam i ZAWSZE zegarek pokazuje mi, że mam żółwie tempo. Zastanawiam się, czy serio ja tak biegnę czy Garmin mi tam świruje). Od 13 km biegnę już bez muzyki i o dziwo zaczynam biec dobrze (to serio to miejsce robi coś z moim zegarkiem). To znaczy, nie jest tak jak powinno być, ale nie jest najgorzej. W efekcie, do 20 km tempo 5:10 udaje mi się złapać tylko 3 razy. Pozostałe albo szybciej albo wolniej (taka ze mnie biegaczka). Od 21 km zaczyna się jazda. Nie mam pojęcia co się dzieje, ale nabieram niesamowitej świeżości, biegnę poniżej 5 min na kilometr. Nie czuję tego, że przyspieszyłam, nie czuję, że zaczynam biec szybciej. Liczy się tylko to, że jest pęd. Że wreszcie osiągam moje ulubione prędkości. 21, 22, 23, 24, 25 km, banan, woda, 26 i tak do końca. Tempo średnie z kilometra na kilometr jest coraz niższe, lekkość w biegu coraz większa. 300m przed końcem na zegarku widzę zawrotne 5:10. Niestety trwa to tylko chwilę, za moment znów jest średnio 5:11. Mimo wszystko rozpiera mnie duma z samej siebie. Bo ja naprawdę chciałam zrobić takie tempo (nawet ciut ciut wolniejsze) na tym treningu. Przy okazji dodam, że najszybszy kilometr (28) zrobiłam w 4:36 (cztery czydzieści sześć!), prawie jak na zakresie ;) Gdyby nie to, że właśnie podjechał mój autobus to pewnie rozbeczałabym się ze szczęścia. 
I wiecie co? Pewnie piszę to pod wpływem emocji, ale nie boję się. Nie boję się mojego drugiego w życiu maratonu.  

13 komentarzy:

  1. mleczna milka to zdecydowanie czekolada numer jeden, jak dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa sprawa poczytać o trzydziestokilometrowych treningach. Tym bardziej, że dla mnie to abstrakcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo nie masz czego się bać! :) Z takim przygotowaniem pofruniesz do mety jak torpeda! :) Gratuluję wczorajszego biegu, świetnie i duże WOW! :D
    Ta milka w tej owsiance <3 Uwielbiam rozpływającą się czekoladę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 30 km, maraton, jeju, podziwiam biegaczy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak trzymaj, nie bój się! Dasz rade na pewno, i musisz tak myśleć :)
    śniadanie fenomenalne, to chyba moje ulubione połączenie!

    OdpowiedzUsuń
  6. mój najdłuższy dystans jaki przebiegłam to 26km i pokonałam go w 2:31h :D brawo, jesteś szalona!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super się czytało 'walkę' samą ze sobą. Kto by pomyślał, że bez muzyki szybciej się pobiegnie :P
    Piękne czasy, powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam i trzymam kciuki. Po takich przygotowaniach nie może nie pójść dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja właśnie NIGDY! (serio) nie słucham muzyki podczas treningu. Czy to zakres, czy długie wybieganie, zabawa. Lubię tak. Wtedy skupiam się na tym co mam robić, choć przyznaję, że czasami mocno walczę z głową i w tym momencie przydałaby się jakaś muzyka. Ale i tak wolę wsłuchiwać się w rytm własnego serca, kolejne stawiane kroki.
    Co do bananów, to zgadzam się w stu procentach, najlepsze paliwo :D
    Trzymaj tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam sposób w jaki piszesz o bieganiu :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś niesamowita, naprawdę Cię podziwiam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...