Cynamonowa budyniowa owsianka z jabłkiem, kiwi, suszoną żurawiną, migdałem i syropem klonowym, kawa.
Cinammon oetmeal pudding with apple, kiwi fruit, dried cranberries, almond and maple syrup.
Pobiegałam wczoraj. Nienawidzę zimy. Już po pierwszych minutach w butach zaczęło mi chlupotać - śnieg znalazł sobie miejsce idealne na topienie się w moich butach. Nic sobie z tego nie robię. Dobiegam do drogi na której nie ma śniegu - jest za to lód. Staję. Nogą sprawdzam jak jest ślisko. Cholera, bardzo ślisko. Truchtam pełznę powoli, w duchu przeklinając zimę i warunki, w których muszę biegać. Mam ochotę pobiec swój ulubiony odcinek - nic z tego, rezygnuję, bo wolę mieć wszystkie zęby na swoim miejscu. Biegnę, droga coraz gorsza. Złorzeczę jeszcze bardziej na zimę, ale biegnę dalej. Wolę biec po topiącym się śniegu niż oblodzonej dróżce. Modlę się w myślach, żeby się nie wywalić. Nic mi po tym. Chcąc wbiec ponownie na dróżkę, sprawdzam przy okazji kolanem i łokciem twardość gleby. Wstaję wściekła. Otrzepuję się ze śniegu, w butach mam powódź. Nie przeklinam już zimy w myślach - robię to na głos, dając upust swojej złości. Nawet nie chce mi się sprawdzać czy z kolanem wszystko dobrze. Dobiegam do asfaltu. Nawierzchnia, której jak ognia unikam latem - wolę polne drogi, kamienie, lasy. Teraz mam ochotę paść na kolana i ucałować ten cudowny wynalazek ludzkości, na którym nie ma lodu ani śniegu. Biegnę chwilę, nareszcie z przyzwoitą prędkością. Niestety, szybko muszę zawrócić, bo oczywiście mam przy nodze Karbo, jeżdżą samochody (z którymi on kocha się ściągać), a ja nie mam smyczy. Do domu wracam wściekła i dopiero wtedy czuję, że kolano szczypie. Podciągam leginsy i moim oczom ukazuje się zdarta skóra. Myślę: Fajnie. Jutro będzie ładny siniak. Idealny na wyjazd.
Widział ktoś może wiosnę?
Wczorajsze pakowanie to istna improwizacja. Jako pierwsze wrzuciłam do torby oczywiście biegowe buty (wiem, mam odpoczywać, ale biegiem odpocznę najlepiej, ha!), które idealnie nadają się również do dłuuugich wędrówek. Aparat jest, bateria się ładuje. Kręcąc się po domu z kartką i długopisem zapisuję, co jeszcze muszę zabrać. Po drodze łapię kawałek świątecznego sernika, dzielę się nim z Karbo, przeglądam swoją szafkę z płatkami owsianymi, żytnimi, ryżowymi, otrębami i tak dalej (może kiedyś, jak będzie się nadawała do pokazania to strzelę jej fotkę i Wam pokażę, co tam trzymam). Wypada na mnie domowa granola, więc wrzucam ją do torby, przyda się. Robię owsiankowy miks, żeby móc sobie zajadać ciepłe owsianki na powitanie dnia. Nie wiem czemu, ale na wyjazdach smakują jakoś inaczej, chyba nawet lepiej. Zastanawiam się czy brać mąkę pełnoziarnistą, bo nie wiem, czy będzie mi się chciało stać przy garach. W końcu decyduję się na owsianą, przesypuję trochę do pojemniczka, szczelnie zamykam i wrzucam do torby.
Teraz ciuchy. Na pierwszy ogień idą oczywiście dresy, leginsy, bluzy. W torbie robi się ciasno. Upycham koszulki, wciskam nawet jakąś kieckę! (ja i kiecka, hahaha), bo przecież Sylwester w górach. Zwykłe dżinsy, ciepłe swetry upycham ostatkiem sił. Zasuwam torbę i modlę się, żeby suwak przeżył. Uf. Najgorsze za mną. I tak pewnie okaże się, że zapomniałam połowy rzeczy. Do podręcznej torby wrzucam Urodzonych biegaczy z nadzieją, że w końcu doczytam, oraz nieprzyzwoitą książkę Pięćdziesiąt twarzy Greya. Przeładowana erotyzmem, ale wciąga. Rzucam okiem na stos podręczników i zeszytów, rozsądek podpowiada mi, że wypadałoby się chociaż matmy pouczyć. Prycham z sarkazmem i zgarniam z biurka MP3.
Pies zapakowany w samochód, obgryza narty, skomle, chce wysiąść. Tak, mały, mnie też nie chce się siedzieć na tyłku przez kilka godzin. Jak zwykle wszyscy wracają się do domu milion razy, bo jak zwykle zapomnieli o czymś najważniejszym. No, w końcu wszyscy siedzą w samochodzie. Jedziemy.
Życzę Wam udanego Sylwestra, zabawy do rana i realnych postanowień noworocznych :)
Tobie wzajemnie udanej zabawy ;D
OdpowiedzUsuńprawdziwa biegaczka z ciebie , często o tym piszesz ;) to twoje życie ...
pycha śniadanko ,kocham takie smaczne dodatki ;)
Tobie również życzę udanego Sylwestra i wielu biegów przez te dni:*
OdpowiedzUsuńa ta owsianka mi się bardzo podoba, taka pogodna kolorystyka bardzo do mnie przemawia i jest miłym przerywnikiem od maku czy sernika:D:D
Cudowne śniadanie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę CI udanego wyjazdu :) Też bym chciała mieć taką pasję i zaangażowanie do biegania jak ty :)
Udanego Sylwestra i oby Nowy Rok przyniósł wiele pozytywów ;*
OdpowiedzUsuńpyszna owsianka :D
Tobie również szalonego sylwestra i odpoczynku! :) Mam nadzieję, że zdarte kolano do sylwestra się zagoi ;)
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu! Wypoczywaj aktywnie sle i odpocznij trochę ;) ja zimą przerzuciłam się na bieżnię, niestety..
OdpowiedzUsuńTeż nie znoszę biegania w zimę. Nie wiem jak niektórym może nie przeszkadzać w treningach lód i śnieg na drogach. Trzymaj się i baw dobrze :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: zrobiłaś przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPo drugie: nie ma u mnie śniegu i chętnie poszukałabym zimy, a nie wiosny
Po trzecie: Życzę miłego Sylwestra, wyszalej się (na swój sposób ;))
Po czwarte: hm.. Grey nie jest tak przeładowany erotyzmem... tzn wydaje mi się, że dla osób, które trzymają się w swoim idealnym świecie i nigdy nie mieli styczności z drugą osobą ;)
Ja też dzisiaj przeklinałam w duchu na zimę. A przede wszystkim na lód, niewiele brakowało a zaliczyłabym pierwszą w tym roku glebę... U mnie nawet po chodnikach nie da się biegać.
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy w górach ;)
lubię budyniową :)
OdpowiedzUsuńbaw się dobrze, chętnie przyjrzę się Twoim śniadaniowym zapasom :D
Miseczka pełna smakołyków ;)
OdpowiedzUsuńudanego wyjazdu :* i również pięknego sylwestra! and happy new year :)
OdpowiedzUsuńJejku, to chyba najpiękniejsza owsianka jaką kiedykolwiek widziałam!
OdpowiedzUsuńzostałaś u mnie nominowana, zapraszam;)
OdpowiedzUsuńKochana, ciesz się, że to tylko kolano. W moim mieście WSZYSTKO było oblodzone i niczym nie posypane a mój upadek skończył się kontuzją kręgosłupa! O jakichkolwiek treningach mogę zapomnieć do końca roku, ba! nawet połowy stycznia.
OdpowiedzUsuńŚliczna owsianka!
OdpowiedzUsuńU mnie wiosna jest od świąt. Zero śniegu. Słoneczko raz na jakiś czas. Czasem deszcze.
http://kulinarne-zmagania-fate.blogspot.com/