pełnoziarniste razowe placki z kiwi, nutellą i skórką pomarańczową
wholemeal pancakes with kiwi,, nutella and orange peel
Bieganie, to ten sport, który kręcił mnie od dłuższego
czasu, ale którym zajęłam się na poważnie dopiero od jakiegoś półtora(?) roku.
Ciężko mi sobie teraz dokładnie przypomnieć, kiedy zaczęłam prawdziwe treningi,
bo endomondo prowadzę dopiero od sierpnia i te wyniki, które tam się znajdują
są bardzo przekłamane, bo dopiero oswajałam się z tą stroną, dopiero od wakacji
zaczęłam też „na oko” (bardzo na oko) mierzyć dystanse i układać w głowie swoje
własne, amatorskie plany treningowe, to wtedy też zechciałam po raz pierwszy
pokonywać coraz dłuższe dystanse. Biegałam w zwykłych adidasach i producent na pewno nie miał w zamiarze
przeznaczyć je jako obuwie do biegania, ba, nawet do jakiegokolwiek sportu.
Fajne były, ale do chodzenia. Przez nie
prawdopodobnie nabawiłam się kilku biegowych urazów. Mianowicie, za szybko
połknęłam biegowego bakcyla, za szybko chciałam więcej. Po pierwszych kilku
moich życiowych dziesiątkach musiałam
zrezygnować na jakiś czas z biegania, przez bolące i spuchnięte kolano i
rehabilitować się na rowerze. Tęskniłam bardzo, więc kiedy wreszcie na nawo
wyruszyłam na podbój polnych dróg (tak, tak, wciąż w nieszczęsnych adidasach)
kolano odezwało się znów. Stwierdziłam
wtedy, że nie ma co się oszukiwać, potrzebne są nowe buty, trochę cierpliwości,
a przede wszystkim trzeba uciszyć zbolałą ambicję.
Kupiłam swoje pierwsze Reeboki i znów stałam się panią
własnego losu. Od razu poczułam różnicę. Kamienie nie wwiercały mi się w
podeszwy, stopa nie ważyła Bóg wie ile, bo jeden but ważył zaledwie 250g
;) Cieszyłam się jak dziecko i jak dziecko, na nowo odkrywałam siebie,
nowe dróżki, leśne szlaki. Zakochałam się w tym miłością beztroską, cierpliwą,
trochę bolesną i trudną. Przeglądałam sportowe gazety, czytałam artykuły w
Internecie, wrzucałam na wysłużoną
MP3-jkę coraz to nowe „biegowe utwory”. I tak trwa to do dziś.
Jak radziłam/radzę sobie z kontuzjami, urazami, bólami?
Kontuzji jako takich poważnych na szczęście nie doświadczyłam i mam nadzieję,
że ominie mnie ten częsty przypadek sportowców. Co do urazów to po prostu leczę
je konsultując się z własnym organizmem oraz osobami bardziej doświadczonymi
ode mnie. Przede wszystkim przerywam treningi. Nic na siłę. Ambicja boli i
niejednokrotnie przychodzi mi to z trudem, ale wiem, że zadziała to na moją
korzyść. Mam wrodzone płaskostopie, ale z tego tytułu nie mam za dużych powodów
do narzekania, z czego cieszę się niezmiernie.
Moją zmorą są za to kolana. Bolą.
Często i czasami nawet delikatne stuknięcie czymś twardym wywołuje grymas na
twarzy. Podczas biegu jako tako nie
odczuwam tego dyskomfortu, niemniej, podczas
po-biegowego rozciągania i innych już tak. Nie pomaga już nawet
kilkudniowa regeneracja, okłady lodem i
natryski na przemian zimną i gorącą wodą podczas prysznica. Maści też na
dłuższą metę nie sprawdzają się. Dobre są na tydzień, dwa, potem nie chcą już
współpracować. Fajnie tak, jak nic nie boli, fajnie by więc było, gdyby
przestało ;)
Moje rekordy, to, już na prośbę, w domyśle nie miałam
zamiaru się chwalić, ale skoro była sugestia – jest odzew.
1 km
|
3:25 min
|
5 km
|
17:07 min
|
10 km
|
34:15 min
|
21 km (półmaraton)
|
1h 46 min
|
28,04 km (mój najdłuższy
dystans do tej pory)
|
2h 45 min
|
Moje treningi to, teraz zimą, przebieżka 12 – 15 km po
mieście, wieczorem, przy lampach, ze słuchawkami na uszach. Nie, nie boję się.
Biegam po bardzo małym mieście, najczęściej wśród budynków, domów i osiedli,
czyli tam, gdzie ludzie, którzy patrzą na mnie z niedowierzaniem w oczach. Mam
plan treningowy, przygotowujący do półmaratonu, gdzie treningi są 4 razy w
tygodniu, z narastającym kilometrażem. Prawdopodobnie wrzucę go kiedyś na blog,
ale gdyby ktoś był teraz bardzo zainteresowany – kierują na drogę mejlową (adres po prawej stronie bloga przy „O
mnie”).
Zimą rozciągam się w domu, wychodzą na dwór, kiedy tętno już
podskoczy mi na tyle, że nie będzie za dużego szoku termicznego na zewnątrz i
organizm nie będzie skupiał się na podniesieniu ciepłoty ciała, ale już na
bieganiu. Po bieganiu – obowiązkowo, przynajmniej kilkuminutowe (najlepiej
takie 15) rozciąganie. Nie wolno zapominać o ramionach, szyi, kręgosłupie. One
też wbrew pozorom, podczas biegu wykonują ciężką pracę i im też należy się
chwila uwagi.
Latem lubię biegać przy wschodzącym albo zachodzącym słońcu
w okularach przeciwsłonecznych na nosie, chłodzić zmęczone stopy w rosie i
wracać do domu na boso, z butami w ręku ;)
Moje ulubione trasy to te nieasfaltowe, te ciche, zapomniane, te po lesie, w towarzystwie trelu ptaków, te z psem u nogi, te wiosenno-letnie, jesienne z kolorowymi liśćmi, te zimowe już mniej. Z tego względu dużo u mnie podbiegów, zmiennego terenu. Podczas biegu można tyle zwiedzić. Tyle różnorodności zobaczyć, pomyśleć, zainspirować się, pobyć tylko ze sobą, roześmiać się głośno. I przed, i po, i w trakcie. Można być sobą, w biegowych butach, krótkich spodenkach, ze słuchawkami na uszach. Można się tak zatracić i tak zakochać, że chce się tej miłości więcej, i więcej, w każdy dostępny sposób.
A tak poza tym to RUN FOR HAPPINESS ;)
Widać, że to naprawdę Cię pasjonuje :) Super!
OdpowiedzUsuńCo do zakwasu to w trakcie go nie mieszałam, tylko gdy go dokarmiałam, ale na blogu z którego wziełam ten przepis było napisane że można to robić :)
podziwiam za pasję, nie cierpię biegać :(
OdpowiedzUsuńale za to placki lubię huehue :)
hihi zrobięę :)
UsuńPan Miecio jest delikatnie przekupiony:)
Muszę siedzieć przy drzwi ze względu na moją chorobę.
Siostra wiedziała że wstanę... zna mnie baardzo dobrze, tak samo moja przyjaciółka hihi :)
Cudowne placuszki z przecudownymi dodatkami;)
OdpowiedzUsuńA co do wyników, to chylę głowę - świetny czas!!!
Ja też od dłuugiego czasu chcę wyjść w teren, ale u mnie nie ma warunków, doły, ciągle górki, zabiję się, zima- w trampkach?. Połamię nogi.
OdpowiedzUsuńUwielbiałam biegać w mieście po chodniku, nocą. Marzy mi się bieg w śród gór, wieczorem-Wisła<3.
O jaaaaaaaaaaaa, ale cudowna wieżyczka <3
OdpowiedzUsuńcudowna górka placków c;
OdpowiedzUsuńwidać, że kochasz biegać, życzę Ci jeszcze więcej sukcesów!
Tego oczekiwałam ! Dziękuję ! :D
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie problem z kolanami zaczął się pojawiać , próbuję zapobiegać , jak mogę , no ale zobaczymy na ile się uda.
Końcówka opisu wręcz urzekająca :) Aż się chce krzyczeć o wiosnę .
I jescze jedno....10km / 34 minuty ???!!!!
Padłam i umarłam . :D
Bardzo chciałabym to powtórzyć, ale niestety! Właśnie przez kolana odpuściłam tak szybkie zrywy :D
UsuńZ doświadczenia wiem, że im dłuższa przerwa od treningów biegowych, tym kolana jeszcze bardziej dokuczają, więc zostaje już tylko biegać, biegać, biegać :D
czyli przepadło mówisz...fated to run :P
UsuńHaha, chyba tak. Niech tylko przyjdzie wiosna!
Usuńaż ślinka cieknie jak patrze na to zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńzycze Ci kolejnych sukcesow w bieganiu, choc juz teraz mozesz byc dumna :D
OdpowiedzUsuńplacki - pierwsza klasa <3 zwlaszcza z takimi dodatkami.
Lubię czytać o Twoim bieganiu, widać, że to Twoja prawdziwa pasja, którą kochasz. I gratuluję wyników :)
OdpowiedzUsuńA placki obłędne, uwielbiam z kiwi :)
Przepyszna górka<3
OdpowiedzUsuńMiło się czyta, jak ktoś pisze o bieganiu z ogromną pasją:)
Gratuluję takich wyników:)
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :>
Oj tak, strasznie śmierdział :D Ale tak ma być, pytałam o to taty, on jest doświadczony w tych sprawach ^^
OdpowiedzUsuńJeej, widac że bieganie jest na prawdę twoją pasją! Zazdroszczę :*
OdpowiedzUsuńPycha placuszki:)
10 km w 34 min!? powinnas w jakich mistrzostwach polski wystartowac czy cos rekord np iwony lewandowskiej na tym dystansie to niespelna 33 min! sukcesow!
OdpowiedzUsuńChyba juz nigdy nie uda mi się tak pobiec, ale dziękuję bardzo :)
UsuńWidać, że to twoja pasja, ja czekam na bardziej sprzyjajace warunki pogodowe, nie chce robic nic na siłę ;)
OdpowiedzUsuńto super ,ze bieganie to twoje hobby i sprawia ci szczęście i radość ;)
OdpowiedzUsuńplacuszki jadłaś przepyszne ,mniam *-*
Ależ cudowne Ci wychodza! Można przepis?
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń1/3 szkl mąki pszennej pełnoziarnistej
1/3 szkl mąki razowej (u mnie żytnia razowa typ 2000)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka dowolnych otrąb (u mnie pszenne, nie są konieczne)
1/2 szkl maślanki
1 jajko
1 kiwi
Kiwi obrać i pokroić w małą kostkę. Połączyć suche składniki w misce, dodać mokre, na końcu wmieszać kiwi. Smażyć na niewielkiej ilości tłuszczu z obu stron. Ja przekręcam, kiedy na powierzchni placków zaczynają się robić pęcherze powietrza. :)
takie placuszki to ja lubię! :D
OdpowiedzUsuńMatko, piszesz o tym jak o miłości! :> To fantastyczne widzieć kogoś tak kochającego swoją pasję!
OdpowiedzUsuńsuper czasówki, ja to mogę tylko o takich pomarzyć :):):)
OdpowiedzUsuńale najważniejsze to dobrze się czuć i czerpać z biegania radość, bo jest to wielka frajda dla mnie :)
fajnie, że napisałaś o tym :) gratuluję wyników! i życzę jak najmniej kontuzji i urazów ;)
OdpowiedzUsuńja bieganie pokochałam niedawno i coraz bardziej się wkręcam! :D
O mniam jakie placki *.* Pycha!
OdpowiedzUsuńWidać, że to Twoja pasja, oby tak dalej! Czasy masz niesamowite, na 10 km, jestem pod wrażeniem! :)
Pyyycha :D
OdpowiedzUsuńcudownie wyglądają ;) śliczne zdjęcie, ja mam z tym rankiem wielki problem
OdpowiedzUsuńgenialne placuchy! ale jeszcze lepiej czyta się o bieganiu, od razu widać, jak bardzo to kochasz:)
OdpowiedzUsuńplacuszki megaśne! Mmm<3 rozpływam się jak na nie patrzę:)
OdpowiedzUsuńBieganie-zazdroszczę, ja to wiele razy próbowałam, ale jakoś mnie to męczy :( Nie wiem czemu, dlatego w moich oczach pełen podziw i respekt dla ciebie;)
Wyniki imponujące! :)
OdpowiedzUsuńMoje- mizerne, ale trzeba się cieszyć z tego co się ma i korzystać dalej z tej radości jaką sprawia bieganie! :)
Piękne placki! :) Nadal szykuje się na te z awokado, ktore już ładnie dojrzewa w koszyczku! :)
Koniecznie napisz, jak smakowały :)
Usuńgratuluję wyników!:) jak szybko rosła Ci forma jak zaczęłaś biegać?pamiętasz może jakie miałaś czasy na początku?:) ja biegam od 5 m-cy:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńale to pysznie wygląda! Trafiłam tu całkiem przypadkiem, ale chętnie się rozsmakuję tu na dłużej :D tym samym zapraszam do mnie: http://zabieganaaania.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń