wtorek, 12 lutego 2013

*68* JA + BIEGANIE







pełnoziarniste razowe placki z kiwi, nutellą i skórką pomarańczową
wholemeal pancakes with kiwi,, nutella and orange peel




Bieganie, to ten sport, który kręcił mnie od dłuższego czasu, ale którym zajęłam się na poważnie dopiero od jakiegoś półtora(?) roku. Ciężko mi sobie teraz dokładnie przypomnieć, kiedy zaczęłam prawdziwe treningi, bo endomondo prowadzę dopiero od sierpnia i te wyniki, które tam się znajdują są bardzo przekłamane, bo dopiero oswajałam się z tą stroną, dopiero od wakacji zaczęłam też „na oko” (bardzo na oko) mierzyć dystanse i układać w głowie swoje własne, amatorskie plany treningowe, to wtedy też zechciałam po raz pierwszy pokonywać coraz dłuższe dystanse. Biegałam w zwykłych adidasach  i producent na pewno nie miał w zamiarze przeznaczyć je jako obuwie do biegania, ba, nawet do jakiegokolwiek sportu. Fajne  były, ale do chodzenia. Przez nie prawdopodobnie nabawiłam się kilku biegowych urazów. Mianowicie, za szybko połknęłam biegowego bakcyla, za szybko chciałam więcej. Po pierwszych kilku moich życiowych  dziesiątkach musiałam zrezygnować na jakiś czas z biegania, przez bolące i spuchnięte kolano i rehabilitować się na rowerze. Tęskniłam bardzo, więc kiedy wreszcie na nawo wyruszyłam na podbój polnych dróg (tak, tak, wciąż w nieszczęsnych adidasach) kolano odezwało się znów.  Stwierdziłam wtedy, że nie ma co się oszukiwać, potrzebne są nowe buty, trochę cierpliwości, a przede wszystkim trzeba uciszyć zbolałą ambicję.
Kupiłam swoje pierwsze Reeboki i znów stałam się panią własnego losu. Od razu poczułam różnicę. Kamienie nie wwiercały mi się w podeszwy, stopa nie ważyła Bóg wie ile, bo jeden but ważył zaledwie 250g ;)  Cieszyłam się jak dziecko  i jak dziecko, na nowo odkrywałam siebie, nowe dróżki, leśne szlaki. Zakochałam się w tym miłością beztroską, cierpliwą, trochę bolesną i trudną. Przeglądałam sportowe gazety, czytałam artykuły w Internecie,  wrzucałam na wysłużoną MP3-jkę coraz to nowe „biegowe utwory”. I tak trwa to do dziś.
Jak radziłam/radzę sobie z kontuzjami, urazami, bólami? Kontuzji jako takich poważnych na szczęście nie doświadczyłam i mam nadzieję, że ominie mnie ten częsty przypadek sportowców. Co do urazów to po prostu leczę je konsultując się z własnym organizmem oraz osobami bardziej doświadczonymi ode mnie. Przede wszystkim przerywam treningi. Nic na siłę. Ambicja boli i niejednokrotnie przychodzi mi to z trudem, ale wiem, że zadziała to na moją korzyść. Mam wrodzone płaskostopie, ale z tego tytułu nie mam za dużych powodów do narzekania, z czego cieszę się niezmiernie.  Moją zmorą są za to kolana.  Bolą. Często i czasami nawet delikatne stuknięcie czymś twardym wywołuje grymas na twarzy. Podczas  biegu jako tako nie odczuwam tego dyskomfortu, niemniej, podczas  po-biegowego rozciągania i innych już tak. Nie pomaga już nawet kilkudniowa regeneracja, okłady lodem  i natryski na przemian zimną i gorącą wodą podczas prysznica. Maści też na dłuższą metę nie sprawdzają się. Dobre są na tydzień, dwa, potem nie chcą już współpracować.  Fajnie tak, jak  nic nie boli, fajnie by więc było, gdyby przestało ;)
Moje rekordy, to, już na prośbę, w domyśle nie miałam zamiaru się chwalić, ale skoro była sugestia – jest odzew. 

1 km
3:25 min
5 km
17:07 min
10 km
34:15 min
21 km (półmaraton)
1h 46 min
28,04 km (mój najdłuższy dystans do tej pory)
2h 45 min

Moje treningi to, teraz zimą, przebieżka 12 – 15 km po mieście, wieczorem, przy lampach, ze słuchawkami na uszach. Nie, nie boję się. Biegam po bardzo małym mieście, najczęściej wśród budynków, domów i osiedli, czyli tam, gdzie ludzie, którzy patrzą na mnie z niedowierzaniem w oczach. Mam plan treningowy, przygotowujący do półmaratonu, gdzie treningi są 4 razy w tygodniu, z narastającym kilometrażem. Prawdopodobnie wrzucę go kiedyś na blog, ale gdyby ktoś był teraz bardzo zainteresowany – kierują na drogę  mejlową (adres po prawej stronie bloga przy „O mnie”).
Zimą rozciągam się w domu, wychodzą na dwór, kiedy tętno już podskoczy mi na tyle, że nie będzie za dużego szoku termicznego na zewnątrz i organizm nie będzie skupiał się na podniesieniu ciepłoty ciała, ale już na bieganiu. Po bieganiu – obowiązkowo, przynajmniej kilkuminutowe (najlepiej takie 15) rozciąganie. Nie wolno zapominać o ramionach, szyi, kręgosłupie. One też wbrew pozorom, podczas biegu wykonują ciężką pracę i im też należy się chwila uwagi.
Latem lubię biegać przy wschodzącym albo zachodzącym słońcu w okularach przeciwsłonecznych na nosie, chłodzić zmęczone stopy w rosie i wracać do domu na boso, z butami w ręku ;) 
Moje ulubione trasy to te nieasfaltowe, te ciche, zapomniane, te po lesie, w towarzystwie trelu ptaków, te z psem u nogi, te wiosenno-letnie, jesienne z kolorowymi liśćmi, te zimowe już mniej. Z tego względu dużo u mnie podbiegów, zmiennego terenu. Podczas biegu można tyle zwiedzić. Tyle różnorodności zobaczyć, pomyśleć, zainspirować się, pobyć tylko ze sobą, roześmiać się głośno. I przed, i po, i w trakcie. Można być sobą, w biegowych butach, krótkich spodenkach, ze słuchawkami na uszach. Można się tak zatracić i tak zakochać, że chce się tej miłości więcej, i więcej, w każdy dostępny sposób. 
A tak poza tym to RUN FOR HAPPINESS ;)

36 komentarzy:

  1. Widać, że to naprawdę Cię pasjonuje :) Super!
    Co do zakwasu to w trakcie go nie mieszałam, tylko gdy go dokarmiałam, ale na blogu z którego wziełam ten przepis było napisane że można to robić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. podziwiam za pasję, nie cierpię biegać :(
    ale za to placki lubię huehue :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi zrobięę :)
      Pan Miecio jest delikatnie przekupiony:)
      Muszę siedzieć przy drzwi ze względu na moją chorobę.
      Siostra wiedziała że wstanę... zna mnie baardzo dobrze, tak samo moja przyjaciółka hihi :)

      Usuń
  3. Cudowne placuszki z przecudownymi dodatkami;)
    A co do wyników, to chylę głowę - świetny czas!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też od dłuugiego czasu chcę wyjść w teren, ale u mnie nie ma warunków, doły, ciągle górki, zabiję się, zima- w trampkach?. Połamię nogi.
    Uwielbiałam biegać w mieście po chodniku, nocą. Marzy mi się bieg w śród gór, wieczorem-Wisła<3.

    OdpowiedzUsuń
  5. O jaaaaaaaaaaaa, ale cudowna wieżyczka <3

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowna górka placków c;
    widać, że kochasz biegać, życzę Ci jeszcze więcej sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego oczekiwałam ! Dziękuję ! :D
    U mnie właśnie problem z kolanami zaczął się pojawiać , próbuję zapobiegać , jak mogę , no ale zobaczymy na ile się uda.
    Końcówka opisu wręcz urzekająca :) Aż się chce krzyczeć o wiosnę .
    I jescze jedno....10km / 34 minuty ???!!!!
    Padłam i umarłam . :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałabym to powtórzyć, ale niestety! Właśnie przez kolana odpuściłam tak szybkie zrywy :D
      Z doświadczenia wiem, że im dłuższa przerwa od treningów biegowych, tym kolana jeszcze bardziej dokuczają, więc zostaje już tylko biegać, biegać, biegać :D

      Usuń
    2. czyli przepadło mówisz...fated to run :P

      Usuń
    3. Haha, chyba tak. Niech tylko przyjdzie wiosna!

      Usuń
  8. aż ślinka cieknie jak patrze na to zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zycze Ci kolejnych sukcesow w bieganiu, choc juz teraz mozesz byc dumna :D
    placki - pierwsza klasa <3 zwlaszcza z takimi dodatkami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię czytać o Twoim bieganiu, widać, że to Twoja prawdziwa pasja, którą kochasz. I gratuluję wyników :)
    A placki obłędne, uwielbiam z kiwi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepyszna górka<3
    Miło się czyta, jak ktoś pisze o bieganiu z ogromną pasją:)
    Gratuluję takich wyników:)

    Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :>

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj tak, strasznie śmierdział :D Ale tak ma być, pytałam o to taty, on jest doświadczony w tych sprawach ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeej, widac że bieganie jest na prawdę twoją pasją! Zazdroszczę :*
    Pycha placuszki:)

    OdpowiedzUsuń
  14. 10 km w 34 min!? powinnas w jakich mistrzostwach polski wystartowac czy cos rekord np iwony lewandowskiej na tym dystansie to niespelna 33 min! sukcesow!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba juz nigdy nie uda mi się tak pobiec, ale dziękuję bardzo :)

      Usuń
  15. Widać, że to twoja pasja, ja czekam na bardziej sprzyjajace warunki pogodowe, nie chce robic nic na siłę ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. to super ,ze bieganie to twoje hobby i sprawia ci szczęście i radość ;)
    placuszki jadłaś przepyszne ,mniam *-*

    OdpowiedzUsuń
  17. Ależ cudowne Ci wychodza! Można przepis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      1/3 szkl mąki pszennej pełnoziarnistej
      1/3 szkl mąki razowej (u mnie żytnia razowa typ 2000)
      1 łyżeczka proszku do pieczenia
      1 łyżka dowolnych otrąb (u mnie pszenne, nie są konieczne)
      1/2 szkl maślanki
      1 jajko
      1 kiwi

      Kiwi obrać i pokroić w małą kostkę. Połączyć suche składniki w misce, dodać mokre, na końcu wmieszać kiwi. Smażyć na niewielkiej ilości tłuszczu z obu stron. Ja przekręcam, kiedy na powierzchni placków zaczynają się robić pęcherze powietrza. :)

      Usuń
  18. takie placuszki to ja lubię! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Matko, piszesz o tym jak o miłości! :> To fantastyczne widzieć kogoś tak kochającego swoją pasję!

    OdpowiedzUsuń
  20. super czasówki, ja to mogę tylko o takich pomarzyć :):):)
    ale najważniejsze to dobrze się czuć i czerpać z biegania radość, bo jest to wielka frajda dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. fajnie, że napisałaś o tym :) gratuluję wyników! i życzę jak najmniej kontuzji i urazów ;)
    ja bieganie pokochałam niedawno i coraz bardziej się wkręcam! :D

    OdpowiedzUsuń
  22. O mniam jakie placki *.* Pycha!
    Widać, że to Twoja pasja, oby tak dalej! Czasy masz niesamowite, na 10 km, jestem pod wrażeniem! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. cudownie wyglądają ;) śliczne zdjęcie, ja mam z tym rankiem wielki problem

    OdpowiedzUsuń
  24. genialne placuchy! ale jeszcze lepiej czyta się o bieganiu, od razu widać, jak bardzo to kochasz:)

    OdpowiedzUsuń
  25. placuszki megaśne! Mmm<3 rozpływam się jak na nie patrzę:)
    Bieganie-zazdroszczę, ja to wiele razy próbowałam, ale jakoś mnie to męczy :( Nie wiem czemu, dlatego w moich oczach pełen podziw i respekt dla ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wyniki imponujące! :)
    Moje- mizerne, ale trzeba się cieszyć z tego co się ma i korzystać dalej z tej radości jaką sprawia bieganie! :)

    Piękne placki! :) Nadal szykuje się na te z awokado, ktore już ładnie dojrzewa w koszyczku! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. gratuluję wyników!:) jak szybko rosła Ci forma jak zaczęłaś biegać?pamiętasz może jakie miałaś czasy na początku?:) ja biegam od 5 m-cy:)pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  28. ale to pysznie wygląda! Trafiłam tu całkiem przypadkiem, ale chętnie się rozsmakuję tu na dłużej :D tym samym zapraszam do mnie: http://zabieganaaania.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...