pełnoziarnisty domowy precel w rozmiarze XXL z kremowym serkiem, pomidorem, ogórkiem, bazylią i koperkiem
Wczoraj wyszłam przebieć dłuższy dystans, żeby nogi nie zapomniały jak to jest. Pogoda idealna - 19 stopni, pochmurno, wietrznie, delikatnie przebijające się słońce od czasu do czasu. Czyli można biegać. Już na początku (nawet przed wyjściem) się spaliłam, bo założyłam długie spodnie (ba, nie dość, że długie to jeszcze takie, w których biegam w zimę - nie pytajcie co mi do głowy strzeliło, bo sama nie wiem). Niemniej, wybiegłam, już po pierwszym szybkim kilometrze się przeklinałam w duchu za swoją głupotę. No właśnie. Pierwsze kilometry były za szybkie, bo 4.40min/km to sobię mogę kręcić, jak biegnę kilka kilometrów, a nie kilkanaście. Czwarty kilometr też pewnie bym szybko zrobiła, ale tutaj wtrąciła się moja racjonalność i zwolniłam. W sumie trening był bardzo udany, chociaż mocno się zmęczyłam na podbiegu na 15 km i na 16 dopadł mnie mały kryzys. Przemaszerowałam kawałek. Nie lubię maszerować w trakcie biegu, praktycznie nigdy tego nie robię, bo potem chcę to robić co jakies 2km. A raczej moja głowa chce. Wczoraj się nie dałam, pobiegłam dalej i byłam głucha na protesty głowy. Ostatnie km były wolno. Ostatni 19km szybciej. I to by było na tyle, jeśli chodzi o mój wczorajszy trening. Trochę wiatr przeszkadzał, bo momentami robiła się wręcz ściana, którą ciężko było przebić. Ale dobrze, że ten wiatr był, bo pewnie ugotowałabym się w tych zimowych spodniach ;)
Podziwiam cię. Ja biegam od paru lat, a maraton jest moim celem, ale nie czuję się jeszcze na siłach. Pracuj tak dalej, a te 28 km nie będą dla ciebie problemem ! Domowy precel - pychotka
OdpowiedzUsuńten precel, jego rozmiar-aahh! :D
OdpowiedzUsuńWrócisz do długich wybiegów, nic nie dzieje się od razu:) POmysł z zimowymi spodniami w lipcu, nawet przy chłodniejszej aurze, nietrafiony^:p
OdpowiedzUsuńWłaśnie, 'ja nie chce!', a głowa chce.;/
OdpowiedzUsuńJaki to serek? :)
OdpowiedzUsuńalmette śmietankowy :)
UsuńUwielbiam precelki, a tak dawno ich nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńJak czytam o Twoich przygodach z bieganiem, to za każdym razem się zachwycam i Cię podziwiam, chociaż coraz bardziej się przekonuję, że to chyba sport nie dla mnie :(
wow, domowy precel i to tak pysznie napakowany *-* zjadłabym.
OdpowiedzUsuńmiłej niedzieli ;*
Domowe pieczywko, mistrz :D
OdpowiedzUsuńprecel <3
OdpowiedzUsuńjak już mówiłam nigdy nie wyjdę z podziwu Ciebie i Twoich osiągnięć! ;*
xxl? no naprawde gigant taki ze hoho...
OdpowiedzUsuńja zawsze się ubieram za ciepło na bieganie :D
OdpowiedzUsuńdomowy precel śni mi się po nocach *_*
Mmm precel, domowy, z takimi dodatkami. Idealnie :)
OdpowiedzUsuńJak ja biegnę to też nie mogę się zatrzymać czy maszerować, bo potem nie mogę biec, nogi odmawiają posłuszeństwa..
podziwiam za takie dystanse :) ja dążę uparcie do pierwszej dychy, jestem już przy 8 kilometrze haha :D
OdpowiedzUsuńsuper, ładny dystans :) ja biegam teraz porozbierana już :)
OdpowiedzUsuń