niedziela, 14 lipca 2013

*220* treningi do maratonu



pełnoziarnisty domowy precel w rozmiarze XXL z kremowym serkiem, pomidorem, ogórkiem, bazylią i koperkiem

Przede mną wciąż te najdłuższe wybiegania po 26, 28 i 30km. 28km zrobiłam w styczniu, ale my mamy lipiec a nie styczeń, czas to powtórzyć. Generalnie lepiej mi się biega, kiedy na termometrze jest około 15 stopni albo chłodniej. Nie narzekam na bieganie w minusowych temperaturach o ile nie ma za dużo śniegu ani nie jest ślisko. Ok, o zimie będę pisać w zimę, teraz jest lato. 
Wczoraj wyszłam przebieć dłuższy dystans, żeby nogi nie zapomniały jak to jest. Pogoda idealna - 19 stopni, pochmurno, wietrznie, delikatnie przebijające się słońce od czasu do czasu. Czyli można biegać. Już na początku (nawet przed wyjściem) się spaliłam, bo założyłam długie spodnie (ba, nie dość, że długie to jeszcze takie, w których biegam w zimę - nie pytajcie co mi do głowy strzeliło, bo sama nie wiem). Niemniej, wybiegłam, już po pierwszym szybkim kilometrze się przeklinałam w duchu za swoją głupotę. No właśnie. Pierwsze kilometry były za szybkie, bo 4.40min/km to sobię mogę kręcić, jak biegnę kilka kilometrów, a nie kilkanaście. Czwarty kilometr też pewnie bym szybko zrobiła, ale tutaj wtrąciła się moja racjonalność i zwolniłam. W sumie trening był bardzo udany, chociaż mocno się zmęczyłam na podbiegu na 15 km i na 16 dopadł mnie mały kryzys. Przemaszerowałam kawałek. Nie lubię maszerować w trakcie biegu, praktycznie nigdy tego nie robię, bo potem chcę to robić co jakies 2km. A raczej moja głowa chce. Wczoraj się nie dałam, pobiegłam dalej i byłam głucha na protesty głowy. Ostatnie km były wolno. Ostatni 19km szybciej. I to by było na tyle, jeśli chodzi o mój wczorajszy trening. Trochę wiatr  przeszkadzał, bo momentami robiła się wręcz ściana, którą ciężko było przebić. Ale dobrze, że ten wiatr był, bo pewnie ugotowałabym się w tych zimowych spodniach ;)

15 komentarzy:

  1. Podziwiam cię. Ja biegam od paru lat, a maraton jest moim celem, ale nie czuję się jeszcze na siłach. Pracuj tak dalej, a te 28 km nie będą dla ciebie problemem ! Domowy precel - pychotka

    OdpowiedzUsuń
  2. ten precel, jego rozmiar-aahh! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrócisz do długich wybiegów, nic nie dzieje się od razu:) POmysł z zimowymi spodniami w lipcu, nawet przy chłodniejszej aurze, nietrafiony^:p

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, 'ja nie chce!', a głowa chce.;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki to serek? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam precelki, a tak dawno ich nie jadłam :)
    Jak czytam o Twoich przygodach z bieganiem, to za każdym razem się zachwycam i Cię podziwiam, chociaż coraz bardziej się przekonuję, że to chyba sport nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. wow, domowy precel i to tak pysznie napakowany *-* zjadłabym.
    miłej niedzieli ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Domowe pieczywko, mistrz :D

    OdpowiedzUsuń
  9. precel <3
    jak już mówiłam nigdy nie wyjdę z podziwu Ciebie i Twoich osiągnięć! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. xxl? no naprawde gigant taki ze hoho...

    OdpowiedzUsuń
  11. ja zawsze się ubieram za ciepło na bieganie :D
    domowy precel śni mi się po nocach *_*

    OdpowiedzUsuń
  12. Mmm precel, domowy, z takimi dodatkami. Idealnie :)
    Jak ja biegnę to też nie mogę się zatrzymać czy maszerować, bo potem nie mogę biec, nogi odmawiają posłuszeństwa..

    OdpowiedzUsuń
  13. podziwiam za takie dystanse :) ja dążę uparcie do pierwszej dychy, jestem już przy 8 kilometrze haha :D

    OdpowiedzUsuń
  14. super, ładny dystans :) ja biegam teraz porozbierana już :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...