naleśniki z daktylowym kremem pierniczkowym i bananem; jogurt grecki
Nie wyjdzie mi to 100km w tym tygodniu, no bata nie ma (choć zabraknie tylko kilku km). Wczoraj tylko jeden zakres zrobiłam (5km, taka szalona ja) i na drugi już nie miałam siły, chęci i ochoty. I jeszcze te okostne wstrętnie bolące, no wstydziłyby się tak ciągle napieprzać (bo tego już bólem nazwać nie można). A po miękkim przecież biegam, lodem okładam i te różne rzeczy. Do tego zakwasy jak cholera. I stopa krwawi. Jak po wojnie jakiejś jestem, a to początek dopiero. Taki testowy tydzień, a ja już wymiękam i inny plan mi chcą pod maraton układać! No tak być nie może, jeszcze ja im pokażę...
Generalnie to jestem pełna obaw, no ale przecież to są nowe marzenia i wyzwania! Wyzwania, które nakręcają i marzenia bez których, wyblakłe życie byłoby.
I dziewczyny, te racjonalne, które zawsze gdzieś tam rozsądnie mi doradzają - wiem co robię. To mnie nie zabije, wzmocni tylko. Jestem już na takim poziomie, że mogę tylko więcej, a nie mniej. Że ten maraton chcę pobiec przygotowana na maksa i bez odpuszczania. To mój rok będzie. I gadajcie sobie co chcecie (ty też Mamo). Ja to zrobię. Przygotuję się tak, że hoho. Bo wiecie, ja uwielbiam taka sponiewierana po treningu do domu wracać i jedyne o czym marze wtedy, to o jakimś Adonisie co mi wszystko pod nos podsunie. No, ale. Wszystkiego mieć nie można, nie?
wiara w siebie jest najważniejsza! będę trzymać kciuki za maraton ;)
OdpowiedzUsuńto nadzienie do naleśników musiało obłędnie smakować! <3
Ja tez trzymam kciuki , pyszne to nadzienie i daktyle z bananem ♡
OdpowiedzUsuńkrem z jadłonomii? robiłam też, cudny!
OdpowiedzUsuńhej, to brzmi trochę, jakbyś na przekór wszystkiemu i wszystkim robiła. oczywiście, pokaż, że potrafisz, ale nie za wszelką cenę :)
nie, nie na przekór, taki czas po prostu na mocny trening, buduję na blogu swoją motywację :)
Usuńtak, z jadłonomii krem ;)
zdecydowanie zbyt dawno nie jadłam naleśników!
OdpowiedzUsuńniby nie można mieć wszystkiego. niby ... ale by się bardzo chciało, prawda? więc może jednak można, jeśli się człowiek o to mocno postara? :) ...
i dobrze! rób swoje, rób, co kochasz i nie przejmuj się gadaniem innych. to Twoje życie i nikt inny go za Ciebie nie przeżyje :)
OdpowiedzUsuńwielbię wszelkie daktylowe kremy, ten pierniczkowy brzmi kusząco. :)
jakie delikatne, mam straszną ochotę teraz na nie :)
OdpowiedzUsuńoh, ten krem - cudowności. też zrobię :)
OdpowiedzUsuńOstatecznie jak wywalą Piotrka z mieszkania albo nie znajdzie innego- na jakiś czas możesz go zaadoptować by Ci podsuwał wszystko pod nochalek,co?
OdpowiedzUsuńJa się nie odzywam. Ale jak sobie za dużą krzywdę zrobisz tym bieganiem to przylecę na miotle i do kaloryfera przywiążę :*
o, to byłby super pomysł, mogłabym go tak wykorzystać. ale znalazł już coś, także tego... :D
Usuńja to mam nadzieję, że przylecisz, nawet jak sobie nic nie zrobię, no! :*
Na przekór?
OdpowiedzUsuńZa wszelką cenę?
Mam nadzieję, że po prostu dochodząc do swojej własnej granicy wytrzymałości nie będziesz próbować jej na siłę przekraczać, bo pokażesz nam, sobie i Mamie, że możesz. Pokażesz.
A konsekwencje mogą Ci pokazać wtedy, gdzie raki zimują, o!
Uważaj na siebie, motywuj się, ale z głową.
Plis:)
czekałam na twój komentarz ;)
Usuńto nie jest na przekór, taki po prostu trening mam teraz (:
dziewczyna z charakterem! ;)
OdpowiedzUsuńPiernikowo-daktylowy ? Porywam ! :)
OdpowiedzUsuńWiesz co ? Podziwiam Cię za tę wiarę w siebie , pasję i umiejętności ! :)
daktylowy krem pierniczkowy c: ideał!
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś bardzo zaangażowana. Uważam, że każdy powinien spełniać swoje marzenia. Życie mamy tylko jedno i trzeba z niego czerpać jak najwięcej i jak najlepiej :)
OdpowiedzUsuńRobiłam kiedyś daktylowy krem i był pyszny, ale daktylowo-pierniczkowego jeszcze nie próbowałam :)
mi ostatnio leciała w trakcie biegu krew z palca od ręki o_O
OdpowiedzUsuń