pieczony batat z masłem orzechowym,
cynamonem i solą
Sparaliżował mnie tak ogromny strach przed niedzielą, że nie mogę o niej myśleć. Hej, to półmaraton, hej to tylko 21 km, hej, będzie dobrze. Śni mi się po nocach, że usunęli mnie z listy startowej, dlatego dzisiaj jadę odebrać swój numerek startowy. Zwariować można. A bieganie mi się zwykle nie śni. Mimo wszystko kopa dodaje mi ta adrenalina zawieszona jeszcze w powietrzu, która za chwilę ogarnie mnie całą. Gdyby chciał ktoś kibicować, to zapraszam, poniżej trasa, którą biegniemy. Nie wiem czemu, ale ogarnia mnie niesamowite wzruszenie, kiedy oglądam ten filmik raz za razem.
omamo, brak mi słów! totalnie mnie oczarowałaś tym daniem, to musi obłędnie smakować! masło orzechowe już kocham (dzięki Tobie, haha!), do tego sól <3 cynamon <3 no i ten batat! jestem w niebie, seeerio :D
OdpowiedzUsuńhej, niech strach motywuje, nie paraliżuje! :)
Kocham :)
OdpowiedzUsuńkusisz tym batatem! to masło i cynamon <3
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze i dasz radę, jestem tego pewna :))
OdpowiedzUsuńkurczę, ale pyszny musi być taki batat!
po raz kolejny mówię, że muszę spróbować takiego batata, kusi niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńAle świtnie <3
OdpowiedzUsuńZawsze zapiekam bataty z masłem każdemu sceptykowi z rodziny który twierdzi, że tego słodkiego ziemniaka nie lubi. ;)
OdpowiedzUsuń