czwartek, 24 października 2013

*276* biegowe wzloty i upadki

bananowa owsianka na mleczku kokosowym z mandarynką i daktylami


Buty biegowe wołają do mnie z korytarza za każdym razem jak na nie spojrzę. A ostatnio nie chciałam patrzeć. Niewdzięczna kostka brukowa porządnie wymęczyła moje nogi. Łydki piekły tępym bólem i już po 3km miałam dość. No to wracałam. 6, 7, czasem 10km. Za każdym razem jako t r e n i n g. Nie jak frajda. Nie jak zabawa i tylko częściowo jako odstresowanie. Gdzie się podziała ta motywacja, która po ostatnich zawodach zalała mnie ogromną falą? Ano,  nie wytrzymała starcia z miejską nawierzchnią i bolącymi stawami. Odpuściłam. Ok, nie zawsze każdy trening kończy się mocą endorfin, nie zawsze chce się iść biegać. Nauczyłam się już trochę i wiem, że biegacza (nie mylić z weekendowym joggerem) często coś na treningu boli - a to obtarty palec u nogi, a to kolka, a to żołądek, a to kolana, i tak mogę wymieniać do jutra. Kto biega, ten wie. Gorzej, jak biegać nie daje. Kiedy człowiek już nie b i e g n i e, ale człapie te zaplanowane kilometry. Też tak ostatnio człapałam, aż w końcu odpuściłam. Włączałam a to Zuzkę, a to Chodakowską, a to Jillian, żeby całkowicie do fotela nie przyrosnąć. 
Wczoraj spontanicznie. "Patrz jaka piękna jesień", powiedział znajomy. Piękna, idealna. Biegowa! W domu biegowe buty wręcz krzyczały "biegnijmy, biegnijmy, zobaczysz jak będzie fajnie". Lekko po siedemnastej już biegłam. CUDOWNIE. Bez bólu, lekko, w  dobrym tempie. Ze świeżą playlistą na mp3. Stopniowo ciepły wieczór zmieniał się w ciepłą noc. To październik? Nie wiem kiedy minęło 12km. Pobiegowe rozciąganie było już tylko dopełnieniem całości. Bez bólu, kolano tylko przez chwilę zadrżało.
Tak, tak chce się biegać i nie przegrywać z kostką brukową. 
Mam wrażenie, że wczoraj udało mi się zburzyć ścianę, biegowy zastój, który towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Taka ściana potrafi być cholernie denerwująca - masz wrażenie, że szybciej nie pobiegniesz, że nie pobiegniesz dalej, że staniesz w miejscu i twoje czasy nawet nie drgną. Oby to nie był efekt placebo, bo bieg niepodległości za pasem, a strefa czasowa zobowiązuje mnie do trzymania dobrego tempa. 


PS: Jakość zdjęcia powalająca, blogger mnie dzisiaj nie oszczędził.

10 komentarzy:

  1. Blogger lubi się wtrącać w zdjęcia...

    A wiesz, że ja też wczoraj zburzyłam moją prywatną ścianę?:)
    I cieszę się, że Ty zburzyłaś swoją, teraz posprzątaj gruz i nigdy nie stawiaj kolejnej, nie pozwól, żeby cokolwiek i ktokolwiek ją przed Tobą na powrót postawił.
    A co do kontuzji i bólu podczas treningów/ćwiczeń. Nie tylko biegacze znają ten ból (sic!).

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba jednak czasem warto sobie odpuścić, taka mała przerwa potrzebna jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też ostatnio nie oszczędza :)
    Dobrze, że już jest lepiej, teraz będziesz śmigać jak dawniej! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jej, ja też miałam taka ochotę pobiegać, ale strach przed bólem kolana wygrał...
    W sobotę spróbuję na bieżni...
    Mandarynki- widzę że sezon się zaczął :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem coś o tej 'ścianie' która trwa teraz...

    OdpowiedzUsuń
  6. czasami przerwa jest dobra, na pewno będzie jeszcze lepiej :)
    pokusiłaś mnie mleczkiem kokosowym *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. taka rzecz portali internetowych, że psują jakosc dodawanych zdjęc..
    ale nie zmienia to faktu, że smaki owsianki i tak są przepyszne i na pewno była meega! :)
    co do biegania, ja mam teraz zastój własnie przez miejskie TWARDE chodniki przez co powstaje straszny ból biodra :( dzisiejszy "bieg" to była jakaś męczarnia.
    co do ostatnich zawodów na 5km, nabiegłam taki sam czas jak Ty :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie masz gdzieś w okolicy jakiegoś parczku,hę? Z tego co wiem kolega w Gda trawajem potrafi podjeżdżać do parku by się wybiegać :D zawsze jakiś pomysł :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...