środa, 13 listopada 2013

*290* 25 Bieg Niepodległości, Warszawa

pozostałości po wczoraj: grillowany bakłażan podany z oliwą z oliwek, kozim serkiem i tymiankiem;sałatka z rucoli, pomidorów i cebuli; opieczona bułka 

Ponad 10 tysięcy ludzi w białych i czerwonych koszulkach zawodnicy na wózkach, nordic walking i my, biegacze, podzieleni na cztery strefy (na ten temat będzie trochę marudzenia). Wszyscy tworzący żywą flagę Polski. My z Sylwią rozdzieliłyśmy się już przed startem, mimo, że startowałyśmy z tej samej strefy - ja biegłam w białej a Sylwia w czerwonej koszulce.
Atmosfera udzieliła mi się już od początku, stojąc pośród tłumu ludzi. Co prawda ze względu na studencki brak gofrownicy w mieszkaniu, gofrów przed startem nie było, wszystko jednak wynagrodziły smażone przez Sylwię placki.
Zacznę od strony technicznej. Do tego, że biegi podzielone są na strefy czasowe przywykłam - pozwala to na dobrą organizację, mniej kolizji na trasie. Ale to, żebym odliczała 4 razy zanim wystartuje? (startowałam z 3 strefy, a najpierw odliczałam wózkarzom) Przez chwilę poczułam się jakby każda strefa biegła w innym biegu. Mimo wszystko na trasie wszyscy stworzyli widoczną z daleka flagę narodową. Naprawdę niesamowity, wzruszający widok. 
Trasa była z nawrotem, czyli 5km w jedną i tyle samo w drugą. Nie mam nic do takich biegów, bo przynajmniej  wiem, co mnie czeka  w drodze powrotnej ;) Łącznie wyszło 2 podbiegi, a reszta po płaskim. No i po asfalcie (o czym dzień później przypominały mi piszczele).
Nie było punktu odżywiania na 5km - pewnie znajdą się tacy, którzy będą narzekać. Mi nie przeszkadzało, mimo tego, że było ciepło, świeciło słońce, to jednak nie było upału. Zresztą, ja sama tak pędziłam (taktaktak, kiedyś to moje 'pędzenie' było normalnym biegiem, ale tak to jest, że jak są kontuzje to zaraz za nimi pełźnie leń i biegania jest mało), że nie miałabym czasu na korzystanie z punktu ;)
 Na metę wpadłam rozradowana w pełnym sprincie z czasem 47:54 (wyprzedziłam naszego premiera o 2 minuty :> ). Zmęczona i szczęśliwa - właśnie tak lubię kończyć bieg. 
Atmosfera biegu świetna, dużo kibiców, pełno biegaczy - takie imprezy to ja wprost uwielbiam. Na mecie odebrałam banana i wodę, no i medal oczywiście w pierwszej kolejności, a że konkretny posiłek nie był zapewniony, małą grupą złożoną z biegaczy poszliśmy na vege burgera do KroWarzywa. Knajpę polecam, świetna i nawet mięsożerca był usatysfakcjonowany. 
Z Sylwią to na pewno nie jest moje ostatnie biegowe spotkanie, oj nie, czeka nas jeszcze kilka poważnych, a mam nadzieję, że i na te niepoważne, chociażby po to, żeby zjeść wspólnie owsiankę, będzie czas. 



9 komentarzy:

  1. Właśnie miałam pytać czy byłaś szybsza od premiera czy nie:) Ale oboje mieliście naprawdę niezły czas, co jednak chyba idzie na korzyść premiera, bo jest znacznie starszy od Ciebie:)
    Niemniej gratulacje! Chociaż to słowo padło już setki razy i wielokrotnie jeszcze padnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry czas miałaś !
    A śniadanie super - czy bakłażan smakuje podobnie do cukini ? Bo nigdy nie jadłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest delikatniejszy, dla mnie to dwa różne smaki, cukinia jest chrupka i twarda, bakłażan miękki. ale to trzeba na sobie spróbować, żeby stwierdzić czy się lubi czy nie (:

      Usuń
  3. Jak smacznie! Lubię takie śniadania, albo kolacje! :)
    Bieg, tyle ludzi, ta flaga.. super! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się, że bieg udany, wrażenia pozytywne no i zwieńczenie tego wysiłku burgerem też zadowoliło podniebienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. powtórzę się po raz setny jesteś niesamowita i nie tylko za t jakie dystanse pokonujesz! gratulacje;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje ! A zawartośc talerza również bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...