niedziela, 28 kwietnia 2013

*143* Bieg dookoła zoo






Bieg dookoła zoo w Warszawie, to fajna, kameralna rodzinna impreza. Było symaptycznie, pozdrawiam Kasię,  którą się wzajemnie motywoałyśmy  na trasie. A to wbrew marnym 10km było potrzebne wczoraj. Znalazł się nawet podbieg (i to x3). Pogoda była okropna podczas biegu. Było bardzo duszno, parno. Od 7 rano nie miałam łyka wody w ustach, bo liczyłam na to (ach, ten mój optymizm), że w 'miasteczku biegacza' (kawałek parku praskiego z muszlą koncertową) na pewno woda będzie i zdążę się napić przed biegiem. Nic z tego. Zostałam uprzejmie poinformowana przez wolontariuszki, że woda dopiero na mecie. Pomyślałam "trudno, przeżyję. To tylko 10 km". Przeżyłam, ale ciężko było. Na 5km zakręciło mi się w głowie, zwolniłam. Obrałam tempo 5:10min/km, bo przy szybszym powracały nudności i ból głowy. Nie  było punktu z wodą i chociaż nigdy nie korzystam, teraz zrobiłabym to z wdzięcznością. 
W zoo były znudzone lamy, nie zwracające najmniejszej uwagi na biegnących, wilk leśny wyglądający jak przerośnięty lis (a może to był lis leśny?). Były żubry, jakieś ptaki. Szkoda, że biegliśmy tylko przez jedną ulicę w zoo i nie było żadnych zwierząt, które szczególnie bym chciała zobaczyć (w którejś z edycji biegu na spacer ze swoją opiekunką wyszła tygrycica, to dopiero musiało być fajne!). Do tego wszelkie opary unoszące się z pieczonych gofrów, waty cukrowej, etc, wcale nie ułatwiały biegu, w tym momencie ten zapach nie zachęcał do zajadania się, wręcz  przeciwnie. Na trasie byli bębniarze, super grali, dodawali wiatru w nogach. Byli przebierańcy - widziałam motyle, kota, żyrafę. Dopingowały nas też dzieciaki (które też miały swój bieg). Fajnie się przybija piątki takim maluchom. Na mecie marzyłam jedynie o łyku wody, którą dostałam gazowaną (o zgrozo). Dostaliśmy fajne medale z ryczącym gorylem (na początku myślałam, że to lew i nie tylko ja się na to nabrałam). Po biegu były jabłka, sałatki Fit&Easy, dobra kawa.
Sałatka po biegu: mix sałat, szynka, pomidorki koktajlowe, słonecznik,
oliwa z oliwek, mozzarella; chleb chrupki
W pakiecie startowym były fajne, zielone koszulki ze zwierzętami. Szkoda, że w sobotę  rano, kiedy odbierałam pakiet nie było już damskich - musiałam zadowolić się męską S, która robi mi za piżamę (tutaj małe rozczarowanie, zważywszy, że start w  biegu kosztował 80 zł! - uf, jak dobrze, że wygrałam ten pakiet).
Poczekałam na bieg dzieci, krzyczałam w niebogłosy dopingując maluchy. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie przedszkolaki, pędzące ile sił w nogach (niektóre nawet z rodzicami za rękę;)), dumne z siebie na mecie.
Wspominam miło, bezskutecznie szukam zdjęć (na stronie biegu nic o nich nie wiadomo, a byli fotografowie). 
Mój czas: 52:56 (349/843 w klasyfikacji generalnej, 46 m-sce w klasyfikacji kobiet). 




opieczona grahamka z masłem, jajecznicą, szczypiorkiem, solą morską i pieprzem/ masłem, ogórkiem, solą morską i pieprzem.

29 komentarzy:

  1. świetnie to wszystko opisujesz, aż sama mam ochotę wyjść z domu i gdzieś pobiec :D
    jajecznica na bułce, pycha! często tak robię :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. współczuję braku wody w tak kluczowym monencie, to aż dziwne, że nie było jej ani na trasie ani przed startem.

    a Twoje dzisiejsze śniadanie jest pyyycha <3 mowiłam to ja, maniaczka jajecznicy ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny ten bieg, a bez wody... ciężko, podziwiam, że dałaś radę. Śniadanie świetne- proste, szybkie i smakowite :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zazdroszczę możliwości biegania, jak się jeszcze odchudzę trochę też będę, teraz zostaje mi tylko rower ze względu na stawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się zgrałyśmy z jajecznicą na bułce :D
    Pyszności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tez na początku pomyślałam, że to lew! Gratuluje ukończenia, mimo tak trudnych warunków ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. gratuluję ;)

    świetne kanapeczki ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. kameralna? Fajnie brzmi;D
    jajecznica mniam, uwielbiam na toście:)

    OdpowiedzUsuń
  9. a w krakowie dzisiaj maraton, który zresztą pokrzyżował moje zakupowe plany, bo wszystkie ulice pozamykane, a z moją kostką wlec się do centrum miasta to raczej nie jest dobry pomysł. w innym wypadku pewnie nie myślałabym nawet o zakupach, tylko biegała z innymi. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. szkoda, że byłam w pracy...często podaję jajecznicę na grzankach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. no to tym bardziej gratuluję biegu! ;) oj już marzy mi się udział w czymś podobnym ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Też się dałam nabrać na lwa :D Gratuluję biegu :)
    A dzisiaj pyszny klasyk, też miałam zajadać jajecznicę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. swietna relacja i smieszny ten medal ^^ podziwiam ze dalas rade bez wody ja nie potrafilabym jak ty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i mialam to samo na sniadanie dzis :D tylko bez szczypiorku ;)
      p.s.musisz koniecznie kiedys przyjechac do trojmiasta! zabiore cie do moich pieknych lasow w ktorych biegam niestety tylko w nd :) niedlugo wstawie zdjecia to sama zobaczysz ^^

      Usuń
    2. O, to chyba się skuszę, bo uwielbiam taką scenerię ;)

      Usuń
  14. Wchodzę i patrzę : "O, ale fajny medal z lwem", a tu niespodzianka :D

    OdpowiedzUsuń
  15. fajne te kanapeczki z jajecznicą.:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetna relacja :) Bieganie nie jest moją pasją, ale przez chwilę sama potrafię się zafascynować bieganiem, kiedy opisujesz to z taką jakąś podświadomą... radością? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. chyba dziś zjem bułeczki z jajecznicą, pokusiłaś mnie ;)
    fajna relacja ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniała relacja i gratuluję biegu! :)
    Ta kanapeczka z jajecznicą, cudo. Pyszne śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  19. No, ale przynajmniej pobiegalas i dostalas medal ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Też myślałam, że to lew! Ja chyba nie jestem taka wytrwałą kiedy mi się kręci w głowie i mam mdłości, ale podziwiam;)
    Pyszne śniadanko! Sporo blogerów je na niedzielne śniadanie jajecznicę.

    OdpowiedzUsuń
  21. porwałabym Ci tą z jajecznicą :)

    OdpowiedzUsuń
  22. ja miałam się pojawić, pokrzyczeć, ale wciąż chora jestem. szkoda

    OdpowiedzUsuń
  23. ostatnie zdania o dzieciach i przedszkolakach...nie wiem czemu, ale zawsze mnie takie rzeczy rozczulają... to takie słodkie ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten medal jest świetny! :) Gratuluję, brak wody to koszmar przy takiej duchocie :< Też lubię przybijanie piąteczek, u mnie przez wolontariuszki, daje kopa :)
    Grahamka z aldika? :> Bo ja kupuję identyczne właśnie tam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam pojęcia skąd bułka, bo tata kupował :P

      Usuń
  25. Ty to się nabiegasz na tych zawodach :D zazdroszczę Ci tych wszystkich zawodów ;p

    OdpowiedzUsuń
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...